Alpy witają nas mgłą
Pierwszej nocy na kempingu w Kals pada, ranek wstaje pochmurny, jest zimno i mglisto. Zbieramy się bardzo powoli i dopiero o 10 wyruszamy z kempingu. Wjeżdżamy drogą Kalser Glocknerstraße na parking przy Lucknerhaus, na wysokość 1920 m n.p.m. Droga jest płatna, jednorazowy wjazd kosztuje 10 euro od samochodu, jeśli jednak zamierzamy z niej skorzystać więcej niż raz, to warto kupić za 15 euro karnet 8-dniowy. Planujemy dojść do schroniska Glorer Hutte. Szlak przewidziany jest na około 2 godziny.
Idziemy bardzo powoli – to pierwsza wycieczka i dla wszystkich jest to rozgrzewka i aklimatyzacja. W pewnym momencie zauważamy, że Paweł i Adam mają ochotę na trochę szybsze tempo więc rozdzielamy się. Oni wybierają trasę na Pfortscharte (2828 m n.p.m.), my nadal idziemy swoim tempem do schroniska. Dzieci lekko marudzą, a Magda podejrzanie często znajduje obiekty warte sfotografowania do naszego foto zielnika. Widoków dookoła i tak nie ma po co fotografować – chyba że ktoś lubi zdjęcia mgły.
Glorer Hutte
Do Glorer Hutte docieramy po około 2,5 godziny od wyjścia z parkingu. Na wysokości schroniska 2651 m n.p.m. jest zimno, bardzo mglisto i niestety nadal nie mamy kompletnie żadnych widoków. Ubieramy się ciepło (tak abstrakcyjnie wyglądały zimowe czapki gdy je pakowaliśmy w 30-stopniowym upale przed wyjazdem… a tak szybko się przydały). Zjadamy kanapki i zaczynamy schodzenie. Droga w dół jest dla naszych dzieci już samą przyjemnością – caluteńką drogę zbiegają jak dwie kozice. Przewyższenie jakie zrobiliśmy na dzisiejszej trasie to 730 metrów.
W czasie dzisiejszego spaceru właściwie częściej słyszymy świstaki, niż widzimy innych ludzi. Ilość turystów spotkanych na trasie to siedem osób do schroniska (w tym dwóch rowerzystów mknących z zawrotną prędkością na dół) oraz kilka osób przy Glorer Hutte.
Schodzimy tą samą trasą do punktu wyjścia. Na parkingu stoją aż dwa auta na polskich rejestracjach – jedno należy do biura organizującego trekkingi. Obok drugiego – rozbity namiot. Niedaleko – tabliczka “Zelten verboten” 🙂
Lucknerhaus
Gdy my jesteśmy już na dole, Paweł z Adamem dopiero schodzą z Pfortscharte. Idziemy więc na wspaniały, drewniany plac zabaw z tyrolką. Tak! Austriackie place zabaw są rewelacyjne i ten też taki jest!
Warto dodać, że w pobliżu znajduje się tzw Klettergarten Lucknerhaus. Jest to ściana skalna z wytyczonymi licznymi drogami wspinaczkowymi o trudnościach od 3+ do 8. My nie skorzystaliśmy ale myślę , że warto zabrać tu dzieciaki. Może za rok?
Zaczyna kropić deszcz, schodzą chłopaki i wracamy na kemping. Kolejny dzień też zapowiada się pochmurnie, więc planujemy wykorzystać go na odwiedzenie Wassererlebnispark Galitzenklamm i przejście kilku ferrat.
Hej, hej….piękna wyprawa, cudowne widoki .Gratuluję pomysłu na spędzenie czasu z rodziną w tak pięknych miejscach.