Mając cztery wolne dni zamierzamy zobaczyć atrakcje Rugii – największej niemieckiej wyspy na Bałtyku. Tym razem dziewczyny zostają w domu, a do auta zmieścić muszę Mikołaja, Adama i trzy rowery. Ot, taki męski wyjazd. O Rugii usłyszeć można wiele dobrego: że ma piękne kredowe klify, piaszczyste plaże, potężne lasy, ładną architekturę i mnóstwo ścieżek rowerowych. Zamierzamy się przekonać ile jest prawdy w tych obiegowych opiniach i odwiedzimy Rugię zaczynając od miejscowości Stralsund.

Stralsund

Wyjeżdżamy wcześnie rano i około dziesiątej docieramy do Stralsund. Przez ostatnią godzinę jazdy strasznie lało, dopiero teraz przestało padać, ale niebo nadal jest pochmurne i nie daje nadziei na ładne zdjęcia. Stralsund określa się jako bramę do Rugii, prowadzi z niego imponujący most na wyspę. Zostawiamy auto na bezpłatnym parkingu przy dworcu kolejowym i ruszamy w kierunku górujących nad miastem kościelnych wież.  Dawne centrum Stralsundu robi na mnie duże wrażenie. Starówka jest pełna ładnych kamienic, kościołów a prawdziwą perełką zabytkowej architektury jest gotycki ratusz. Nic dziwnego, że Stare Miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Liczne zabytki rozmieszczone są na naprawdę sporym obszarze, co dowodzi jak bogatym miastem w przeszłości był Stralsund. Złote lata miasta przypadają na XIV i XV wiek – czas, kiedy Stralsund był drugim po Lubece najważniejszym miastem  Hanzy. Dzięki współtworzeniu Ligi Hanzeatyckiej miasto czerpało ogromne korzyści z kontrolowania szlaków handlowych do i na Bałtyku.

W czasie drugiej wojny światowej miasto było celem alianckich nalotów bombowych, w czasie których w dużej mierze zostało zniszczone. To co przetrwało wraz z tym co odbudowano czyni miasto bardzo atrakcyjnym turystycznie. Oglądamy Kościół Najświętszej Marii Panny na Nowym Rynku, zamieniony na Muzeum Morskie klasztor św. Katarzyny i zmierzamy na Stary Rynek. Tam rzuca się w oczy pięknie zdobiony ceglany ratusz i stojący po sąsiedzku kościół św. Mikołaja. Warto wejść do ratusza, umieszczone tam rzędy kolumn nadają wnętrzu niesamowity klimat. Udajemy się jeszcze na niespieszny spacer uliczkami miasta i oglądamy zabytkowe domy kupieckie.

plac zabaw

Po obejściu okolic Starego Rynku wracamy wzdłuż murów obronnych do auta. Tu natrafiamy na bardzo miły obiekt. To drewniana konstrukcja o wyglądzie rycerskiego hełmu zaopatrzona w chwyty umożliwiające wspinaczkę po zewnętrznych ściankach i wejście do tegoż hełmu od góry. Takie niemieckie podejście do placu zabaw: obiekt nawiązujący do historii, nietypowy w wyglądzie, aktywujący fizycznie dzieciaki. Mikołaj spędził tam nieco czasu, zanim tak się zmęczył, że nie mógł się dłużej wspinać i mogliśmy iść dalej.

Pamiętając, że naszym celem jest Rugia rezygnujemy za zwiedzania położonego bezpośrednio przy morzu Oceanarium i wsiadamy do auta kierując się na wyspę. Wzdychamy z podziwem na widok mostu, bo faktycznie wygląda imponująco. Ten najdłuższy most w Niemczech ma 4100 metrów długości, zgrabną, optycznie lekką konstrukcję i naprawdę ładnie się prezentuje.

Jedziemy wprost na wyszukany w internecie kemping – do miejscowości Lietzow. Jako bazę wypadową na cały wyjazd wybrałem Gästehaus Lietzow und Störtebeker Camp, uznałem, że jego położenie  w centrum Rugii będzie dla nas odpowiednie, skoro chcemy odwiedzić różne zakątki wyspy.

Rozbijamy namioty, jemy obiad i szykujemy rowery. Popołudnie zamierzamy spędzić pedałując w kierunku kurortu Binz.

To już koniec wpisu! Podobał Ci się? Polub nas! Poleć znajomym! Skomentuj!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*
Website