Odwiedzamy Norwegię zaledwie na kilka dni. Jako cele do zobaczenia wybieramy więc tylko te najbardziej spektakularne. Do miejsc typu „must see” absolutnie należy Trolltunga, czyli tzw. „Język Trolla”. Charakterystycznie ukształtowana skała wisząca 700 metrów ponad jeziorem Ringedalsvatnet jest bardzo znana i przyciąga turystów z całego świata. Trolltunga oddalona jest od parkingu około 14 km. Planując wejście na Trolltungę z dwójką dzieci decydujemy się na zabranie namiotu i spędzenie nocy tuż nad „Językiem Trolla”. W ten sposób nie zmęczymy zbytnio dzieci, a będziemy cieszyć się tym niesamowitym, a zarazem typowo norweskim krajobrazem przez dwa dni.

Poniżej opisuję nasze wejście na Trolltungę, a jeśli wybierasz się w to miejsce, zapraszam TUTAJ, do wpisu gdzie podajemy wszelkie praktyczne porady, dotyczące tej wycieczki. Znajdziesz tam mapy, informacje jak dojechać, gdzie spać, gdzie zostawić auto, ile kosztuje parking, a ile bus. Rekomenduję też przydatne aplikacje na smartfona, które uczynią Twoje wejście na Trolltungę bezpiecznym i przyjemnym.

Trolltunga – nasza trasa

Trolltunga znajduje się w południowej Norwegii, w regionie Hordaland, w okolicy fiordu Sorfjorden i miejscowości Odda. Nocujemy w Odda Camping, to jedyny kemping w pobliżu drogi na Trolltungę. Budzimy dzieci po szóstej rano, aby tuż po siódmej wyruszać z Oddy do Skjeggedal, gdzie znajduje się główny parking dla turystów planujących wejście na Trolltungę. Niestety nie zdążyłem na czas zarezerwować miejsca na najwyższym parkingu w Mågelitopp i do pokonania będziemy mieli 28 km. Czas przejścia tej trasy szacuje się na 10-12 godzin, musimy wspiąć się na wysokość 1100 m n.p.m.

Zaczynamy od Skjeggedal

Na parking w Skjeggedal wjeżdżamy około 7.30 i zajmujemy jedno z ostatnich wolnych miejsc. Powoli jemy śniadanie i dopiero po dziewiątej obładowani dużymi plecakami ruszamy na szlak. Kiedyś trasa na Trolltungę prowadziła na lewo od potoku i dawnej kolejki, obecnie wszelkie znaki kierują pieszy ruch turystyczny na asfaltową drogę do Mågelitopp. Wolne przejście tego odcinka zajmuje nam nieco ponad godzinę.

Dalej idziemy już po ścieżkach i wygładzonych lodowcem skałach. Krajobraz pełen jest strumieni i małych jeziorek. Na szlaku są kładki i mostki. Idzie się przyjemnie i niemal bez wysiłku. W okolicy postawiono sporo małych domków (hytte).

Po tym łagodnym fragmencie szlaku czeka nas najbardziej stromy odcinek. Kamiennymi schodami wchodzimy na wysokość ponad 1000 m n.p.m. Na ostatnim odcinku podejścia do przełęczy idziemy już po wygładzonej, litej skale. Z tej wysokości dobrze widać lodowce pokrywające okoliczne góry.

Polodowcowy krajobraz

Następne kilka kilometrów idziemy po skałach, powoli zyskując wysokość. Ścieżka wije się pomiędzy jeziorkami na zmianę prowadząc to w dół, to w górę. Dochodzimy do pierwszych punktów widokowych na jezioro Ringedalsvatnet. Polodowcowe jezioro jest obecnie głównym zbiornikiem dla elektrowni wodnej w Tyssedal. Ładnie widać stąd skaliste zbocza stromo opadające ku wodzie. Cały otaczający nas krajobraz, wraz z Trolltungą to dzieło cofającego się lodowca, który przesuwając ogromne ilości lodu, żwiru i głazów rzeźbił głębokie doliny. Woda z lodowca wypełniała szczeliny góry i zamarzając ostatecznie odrywała duże, kanciaste bloki, które zostały później zabrane z lodowcem.

Właściwie cały czas przemieszczamy się po ogromnym plateau. Idziemy slalomem, omijać musimy jeziorka i głębokie szczeliny stworzone w skalnym podłożu. Stając na skraju największej udaje mi się wypatrzyć w oddali Trolltungę. Ale to nie kształt skały jest rozpoznawalny. To długa kolejka i grupa turystów tuż obok mówi o położeniu „Języka Trolla”.

Bardzo ciekawe widoki zastajemy na ostatnim kilometrze szlaku. W miarę łagodny skalny płaskowyż jest pełen mniejszych i większych jeziorek, między którymi meandruje nasz szlak. Drogę wyznaczają kamienne kopczyki i malowane czerwoną farbą litery „T”. Krajobraz jest bardzo surowy, prawie nie ma tu roślinności, dominują skały i woda. Aby w Alpach mieć podobne widoki trzeba wspiąć się na wysokość ponad 3000 m n.p.m. Z mijanych skał spływają niewielkie wodospady – wierząc w czystość norweskiej przyrody nabieram stąd wodę do picia.

Dzieci dzielnie pokonują kolejne kilometry. Informacje na tabliczkach o przebytym dystansie pomagają im szacować jak długo potrwa wędrówka. Widoki z drogi na wszystkich robią wrażenie, ale właściwą atrakcją ma być nocleg pod namiotem tuż ponad Trolltungą. W Norwegii obowiązuje prawo Allemannsretten (prawo wszystkich ludzi), mówiące, że każdy człowiek ma prawo do kontaktu z naturą. Prawo to pozwala biwakować w dowolnym miejscu, oddalonym co najmniej 150 metrów od najbliższego domostwa. Można to robić także w parkach narodowych, z czego skwapliwie skorzystamy.

Liczba turystów na „Języku Trolla”

Gdy dochodzimy do słynnego „Języka Trolla” zbliża się już godzina siedemnasta. Cieszymy się, że większość turystów opuściła już ten rejon. Podczas podejścia zaskoczyła nas ogromna ilość gości z Rosji, absolutnie zdominowali szlak. Mimo dość późnej pory w kolejce do zdjęć nadal stoi kilkanaście osób. Pozowanie w takim miejscu jest ze wszech miar wyjątkowe. Każdy bardzo się stara zrobić coś nietypowego. Dobrze, że nie byliśmy tu w środku dnia. Gdy przed zmrokiem liczyłem stojące namioty, doliczyłem się ich niemal dwudziestu. Na zupełną samotność można tu liczyć chyba tylko po sezonie.

Jeszcze dziesięć lat temu Trolltunga była mało znanym występem skalnym, odwiedzało go około 500 osób rocznie. W efekcie kilkuletniej kampanii marketingowej regionu Hordaland „Język Trolla” stał się ikoną turystyczną całej Norwegii i w 2018 roku ilość odwiedzających tę formację skalną przekroczyła 100000. W szczycie sezonu, przy dobrej pogodzie na szlak może wejść do 2000 osób dziennie. Zdecydowanie warto tu być wieczorem i rankiem, kiedy nad krawędzią klifu turystów jest najmniej. Poniżej umieszczam zdjęcie sferyczne Trolltungi wykonane około godziny osiemnastej.

Wejście na Trolltungę

Aby wejść na Trolltungę, trzeba najpierw zejść po pionowej skale około 3 metry, ułatwiają to zamocowane w skale stalowe klamry. Sam „Język Trolla” jest nieco uniesiony do góry i dość szeroki. O ile ktoś nie staje na krawędzi to nie ma zbyt dużego ryzyka upadku. Z Trolltungi patrzymy na jezioro Ringedalsvatnet, które leży 700 metrów niżej. Wejście na Trolltungę to nie jest atrakcja dla osób z lękiem wysokości. Choiaż „Język Trolla” nie wisi bezpośrednio nad wodą, to i tak pod skałą mamy kilkusetmetrową przepaść. Na Trolltundze nie zamontowano żadnych barierek gwarantujących bezpieczeństwo. W Norwegii po prostu wierzy się w rozsądek ludzi chodzących po górach.

Trolltunga – spanie pod namiotem

Miejsc na rozbicie namiotu jest sporo, przez wzgląd na dzieci wybieramy takie nieco oddalone od skalnego urwiska. Podłoże pozwala wbić szpilki i śledzie, dodatkowo używam głazów do zamocowania odciągów. Powyżej Trolltungi postawiono mały schron ratunkowy, a niewiele dalej – wychodek.

Zanim skończymy stawiać namiot i robić kolację dzieci pochłonięte już są zabawą w kopalnie minerałów, zbierają co ciekawsze okazy i tworzą wystawy kryształów górskich.

Po rozbiciu namiotu wracam na krawędź klifu z aparatem. Robi się coraz ciekawiej. Tuż przed zachodem słońca złotawy odcień nieba odbija się w jeziorze Ringedalsvatnet.

Rankiem robię sobie spacer wzdłuż klifu. Strome urwisko i jezioro poniżej tworzą niesamowite obrazy. Gdybym poszedł dalej doszedłbym do punktu widokowego o nazwie Preikestolen (nie mylić z Amboną nad fiordem Lysefjorden). Z braku czasu zadowalam się widokami ze skał na wschód od Trolltungi. Patrząc w dal za jeziorem widać duże połacie śniegu. To lodowiec Folgefonna, leżący po drugiej stronie fiordu Sorfjorden, trzeci pod względem powierzchni lodowiec Norwegii.

Około godziny dziewiątej Trolltunga oświetlona zostaje promieniami słońca. Kolejka chętnych do pozowania już jest ustawiona. My robimy ostatnie zdjęcia z sąsiednich skał.

Dopiero przed dziesiątą opuszczamy „Język Trolla”. Wejście na Trolltungę udało nam się wyśmienicie, w dobrych nastrojach po czterech godzinach marszu wracamy na parking. Teraz czeka nas przejazd autem do Jossang, gdyż na kolejny dzień planujemy wejście na Preikestolen.

Szczerze polecamy ten spacer wszystkim miłośnikom gór. Droga jest długa, ale widoki przez większą część trasy są ładne, a cel jest wprost spektakularny.

Jeśli nasza relacja zachęciła Cię do wycieczki na Trolltungę, zapraszam TUTAJ, do wpisu z praktycznymi informacjami, jak taką wycieczkę przygotować.

 


Podobne wpisy:

To już koniec wpisu! Podobał Ci się? Polub nas! Poleć znajomym! Skomentuj!

2 thoughts on “Norwegia: wejście na Trolltungę czyli Język Trolla

  1. Podziwiam Wasze dzieciaki za wytrwałość. Szlak jest dość długi i męczący. Ale jak wspomniałeś, widoki ze szlaku i u celu rekompensują wysiłek. Pozdrawiam i życzę więcej tak udanych i spektakularnych wypraw, choć obecnych czasach może to być dość trudne.

    • Dzięki. Nasze dzieci już chyba przywykły do spędzania wakacji na górskich wędrówkach. Na Trolltundze nie zmęczyły się za bardzo, za to na pewno dobrze się bawiły. Dopiero wycieczka na Kjerag mocniej dała się im we znaki.
      Odwiedziłem Twojego bloga i przyznam, że zrobił na mnie duże wrażenie. Na pewno będziemy tam zaglądać przy planowaniu kolejnych wyjazdów do Norwegii. Będzie dobrą inspiracją.
      Pozdrawiam

Skomentuj One more trip Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*
Website